dramat biograficzny
„Boże Ciało” zostało zainspirowane prawdziwymi wydarzeniami i na pierwszy rzut oka to historia o chłopaku, który udaje księdza. Jednak im dłużej oglądałam ten film tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to tak naprawdę historia o tym jaki bym chciała mieć Kościół a którego nie mam i którego tak mi brakuje: otwarty na ludzi, wyluzowany” (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi), pokorny, niewywyższający się. Jednocześnie chciałabym mieć uczucie że ksiądz to taki nasz „ziomal”, taki „swój chłop” i nawet jak ten ksiądz popełnia błędy i nie jest idealny to jednak jest „nasz”. Chciałabym żeby ksiądz nie „klepał formułek” tylko uczył mnie dobroci, wyrozumiałości, żeby widział złamane serca i próbował je na nowo posklejać. Przede wszystkim jednak chciałabym żeby Kościół uczył wybaczania i żeby umiał otwierać nasze serca na krzywdy innych. W „Boże Ciało” dostałam namiastkę właśnie tego czego tak mi brakuje… W głównych rolach fantastyczni Bartosz Bielenia i Eliza Rycembel.